Mruganie jarzeniówek zaczęło doprowadzać mnie do szału.
-Nie można się przez to skupić. Bo nie jesteś do końca pewien czy masz jakąś wadę wzroku, czy to te cholerne światła,próbują nas zwieźć, żebyśmy poszli do okulisty, wydali kupę kasy i dowiedzieli się, że jesteśmy zdrowi. Nie wiem jeszcze jakie korzyści miały by z tego jarzeniówki,ale się dowiem.
-Iguś,skarbie nie jaraj już dzisiaj więcej-powiedział mój przyjaciel,słodko się uśmiechając i mnie objął.
-Ash,no ale przyjrzyj się im uważnie. Nie denerwują cię?-spojrzałam na niego poważnie.
-One, w porównaniu z tymi latającymi skrzatami to takie nic-roześmiał się wtulony w moją szyję.
-Może masz rację-westchnęłam i oparłam się o jego głowę.-Ashtoon -powiedziałam słodko przeciągając litery.-Luubisz mnie?
-Nie powiedział bez zająknięcia.Uderzyłam go lekko w ramię.-Ała,podła bestio już ja cię nauczę pokory.
Zaśmiał się po czym zaczął mnie łaskotać. Po chwili oparł ręce po moich bokach i przyjrzał mi się uważnie.
-I co masz dość ptysiu?-spytał dotykając mój nos swoim. Spojrzałam w te jego niebieskie oczy, aktualnie posiadające czerwone białka. Pokiwałam powoli głową.-Ok, to dobranoc.
Objął mnie w pasie i przekręcił się na plecy, tak że teraz na nim leżałam. Przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej.
-Ehm... Ash, masz zamiar iść spać w ten sposób?-spytałam zdziwiona.
-Tak- mruknął, nie otwierając oczu.-Może wtedy te skrzaty mnie zostawią i porwą ciebie.
-Jesteś niemożliwy-zaśmiałam się cicho i jeszcze bardziej się do niego przytuliłam.-Dobranoc.
Obudziłam się z bolącym bokiem. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Czarne ściany, jasnoszare meble. Byłam w pokoju Ashtona. Nie zdziwiło mnie to zbytnio. Ostatnio zawsze się tu budzę. Zastanawia mnie tylko jedno. Czemu ja do cholery leżę na ziemi? Spojrzałam na chłopaka rozwalonego na całym łóżku.
-I wszystko jasne- mruknęłam do siebie kręcąc głową. Podniosłam się z ziemi i oparłam ręce na biodrach.-Aaaash pobudka-zaczęłam słodziutko.Nawet nie drgnął.-Wstawaj śpiąca królewno jestem głodna, a nie chce nie chce mi się schodzić na dół-powiedziałam na tyle głośno, że się obudził. Podniósł się opierając przedramionami o łóżko.
-Co nie chce ci się ruszyć dupy na dół?-zapytał z uśmiechem. Pokiwałam głową.-Ok, idź się umyj,ubierz jakąś bluzę czy coś, z resztą zrób to co zwykle robisz, a ja zrobię śniadanie-wstał z łóżka i się przeciągnął. Stał przede mną w samych bokserkach. Lubię jego tors jest idealnie umięśniony. Nie za dużo,nie za mało.-Mogłabyś się nauczyć gotować wiesz?
-Codziennie mi to mówisz-cmoknęłam go w polik i poszłam do łazienki. W domu chłopaka czułam się swobodnie. Wszyscy wiedzą, że jestem tu codziennym gościem, zresztą tak jak Ashton u mnie. Można by mnie uznać za ich współlokatorkę. Jego mama zostawiła mi nawet ręcznik i szczoteczkę w łazience.
Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Szybko się umyłam i owinięta ręcznikiem poszłam do pokoju przyjaciela.
Otworzyłam dużą szafę z lustrem. Gdyby nie to,że w niej posprzątałam Ash miałby w niej straszny syf i jak zwykle nie mógłby niczego znaleźć.
Wyciągnęłam jedną z moich ulubiony bluz, czarną z zieloną marihuaną. Sięgała mi ledwie do ud, mimo to i tak było mi w niej ciepło. Za to ją lubię. Jest gruba i wygodna, co oznacza, że idealna na zimne dni.
Rozczesałam palcami włosy i zeszłam na dół. Ashton nawet na mnie nie spojrzał.
-Większość facetów marzy o tym, by obudzić się rano, pójść zrobić śniadanie i poczekać, aż dziewczyna zejdzie na dół ubrana tylko w jego koszulę. A ty co?- zaśmiałam się stając obok chłopaka, który mieszał jajecznicę.
-Ja jestem wyjątkowy skarbie-powiedział i oparł nos o zagłębienie nad moim obojczykiem. Awww, jak ja się cieszę, że mam takiego przyjaciela.
-Ekhm..Nie żebym wam chciała przeszkadzać w waszych czułościach, ale jajecznica się wam przypala-usłyszeliśmy za sobą młodszą siostrę Ashtona-Vanessę.Spojrzała na nas z odrazą.-Jesteście obrzydliwi.
Wzdrygnęła się i wyszła. Ona jeszcze nie wie jak to jest przytulać się do super chłopaka, który nie jest twoim bratem.
-Zazdrościsz, bo nie masz tak zajebistych przyjaciół jak ja!-rzucił za nią Ashton i zajął się porzuconym śniadaniem.
Przewróciłam oczami i usiadłam na blacie. Przetarłam ze zmęczenia oczy.
-Już jesteś zmęczona? Przecież jeszcze nic nie zrobiłaś-zaśmiał się.
-No i co-burknęłam sennie.
-Już ja cię obudzę- powiedział z chytrym uśmiechem po czym odkręcił kurek i zaczął ochlapywać mnie zimną wodą. Szybko doskoczyłam do zlewu.
Oblewaliśmy się nawzajem wodą, póki oboje nie byliśmy przemoczeni do suchej nitki.
Ashton wyciągnął za szafki talerze, rozdzielając na nie jajecznicę, a ja w tym czasie zaczęłam sprzątać pobojowisko.
Do kuchni weszła mama chłopaka.
-Dzień dobry-przywitałam się.
-Dzień dobry. Czemu tu jest tak mokro?-zaśmiała się serdecznie na widok naszej przemoczonej dwójki.
-Inga nie mogła się dobudzić-powiedział chłopak posyłając mi szelmowski uśmiech. Wytknęłam mu w odpowiedzi język.
-Idźcie się wysuszyć zajmę się resztą-powiedziała jego mama po czym wypchnęła nas delikatnie z kuchni. Zaczęliśmy się ścigać kto pierwszy dobiegnie na górę.
-Wygrałem-zawołał chłopak patrząc na mnie z góry.
-Oszust-odparłam dołączając do niego. Weszliśmy do jego pokoju. Chłopak podał mi ręcznik. Zaczęliśmy się nawzajem wycierać. Chłopak podszedł do szafy i wyciągnął czarną koszulkę po czym ją założył na suche ciało.Sięgnął dżinsy i je ubrał.-Odwróć się.
Chłopak posłusznie wykonał polecenie. Zdjęłam przemoczoną bluzę i podałam chłopakowi.-Powieś na grzejnik.
Dokładnie się wytarłam i wyciągnęłam czarną koszulę z białym napisem "organizator imprezy". Miała tą samą długość co bluza. Sięgnęłam moje wczorajsze spodenki i je założyłam
Chłopak wziął mnie za rękę i pociągnął na dół. Usiedliśmy przy stole, gdzie znajdowała się reszta rodziny chłopaka.
-Daliście sobie radę jak nas nie było?-spytał jego ojciec.
-Jak zwykle-powiedzieliśmy z uśmiechami na twarzy.
Po chwili usłyszałam dzwonek mojej komórki.
-Przepraszam na chwilę-powiedziałam i poszłam na górę. Spojrzałam na wyświetlacz. Mama.Wcisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo?-spytałam akcentując dwie ostanie litery.
-Inga, jedź szybko do szpitala. Z tatą jest bardzo źle,może nie przeżyć -usłyszałam załamany głos mojej mamy.
-Co się stało?-zapytałam zbiegając po schodach.
-Powiem ci jak przyjedziesz, to nie jest rozmowa na telefon-usłyszałam dźwięk zakończonego połączenia.
-Coś się stało?- spytała mama Ash'a widząc moje mokre od łez policzki.
-Mój tata wylądował w szpitalu. Może nie przeżyć-załkałam. Ashton wstał i momentalnie mnie do siebie przytulił.
-Zawiozę cię-zaoferował się szybko. Podszedł do komody i zabrał kluczyki. Trzymając mnie za rękę wyszliśmy z jego domu. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy z piskiem opon.
Myślałam tylko o tym,że mogę już nigdy nie zobaczyć taty.
Pierwszy rozdział już jest. Mam nadzieję, że się spodobał :)
~ Ptyś z Kremem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz